Monday 30 December 2013

Prosto z Polski!

Kazda wizyta w kraju laczy sie zazwyczaj z atakiem na Rossmanna/Sephore/Nature itd. Tym razem nie mialam ochoty na haule wiec ograniczylam sie do tego, co mi rzeczywiscie bylo potrzebne.



Olejek lopianowy do wlosow Green Pharmacy. Jak nie pomoze, to nie zaszkodzi, a ja oleje lubie, nawet, jesli skladaja sie w znacznej mierze z czegos tak zwyczajnego jak olej slonecznikowy...

Legendarna odzywka Garniera - dzialanie porownywalne z odzywka Herbal Esscences, wiec przecietnie, choc przyjemnie.

Sol do kapieli o zapachu cos pomiedzy meskimi perfumami a kadzidlem (imbir i kardamon wg etykiety). 




Chcialam jakis krem na dzien gdyz konczy mi sie Palmers i padlo na Eveline z olejkiem arganowym. Spodziewalam sie czegos tresciwego, a ten krem jest bardzo lekki, raczej na lato, niz na zime. Do tego jest bardzo mocno perfumowany. Na plus zaliczam mu brak w skladzie parafiny, ktora jest w 90% kremow na polkach drogerii w Polsce. Piekne opakowania i slogany (krem 7 D???), ale ze skladem juz roznie bywa.

Zel do powiek i pod oczy Flos Lek. Prosty produkt, przyjemnie schladza i koi skore wokol oczu i wiecej od niego nie wymagam.

Masc witaminowa Dermosan na umeczony od kataru nos.

Niesmiertelna maseczka z Celii z kolagenem, ktory sobie siedzi na skorze, jak to kolagen, aczkolwiek maseczka jest naprawde mila w stosowaniu i poprawia wyglad skory. To moje n-te opakowanie.


Maseczki roznorakie, przypadkowo wrzucone do koszyka. Niestety nie ma wsrod nich bankietowej maseczki Dermiki - nastepnym razem!

Zakupilam rowniez plyn do demakijazu oczu Ziaji, gdyz go lubie i zawsze sie zaopatruje, gdy mam sposobnosc.

To tyle: skromnie, minimalistycznie. Czasy, kiedy przywozilam tyle surowca, ze konczylo sie placeniem za nadbagaz, naleza na szczescie do przeszlosci :)

Sunday 1 December 2013

Liz Earle Superskin Concentrate

Weszlam ostatnio w posiadanie malej odlewki tego produktu i postanowilam natychmiast go wyprobowac. Na noc, bez nakladania dodatkowo kremu. 


Mowa o Liz Earle Superskin Concentrate. Jest to naturalna mieszkanka olejow botanicznych, pelny sklad tu http://uk.lizearle.com/superskin-concentrate.html?ingredients. W przeszlosci probowalam juz wiele olejkow, w tym arganowy, awokado, makadamia itd. i zaden nie spowodowal u mnie problemow, choc niektore byly zbyt tluste.

Po Liz Earle obudzilam sie z wysypem czerwonych pryszczy, co ciekawe, tylko na czole. Ostatni raz mialam taka reakcje po kremie Time Delay z Bootsa, kiedy to przez weekend nie wychodzilam z domu, tak mnie wysypalo. Teraz smaruje sie co pare godzin Panoxylem i czekam, az cholerstwo zejdzie. 

Nie skreslam LE jeszcze, sprobuje go zastosowac na szyje i dekolt. Mozliwe, ze produkt byl lekko przeterminowany (znalazlam go w pracy w naszej kosmetycznej szafie), ale inne oleje mam od roku czy dwoch i nie daja takich negatywnych efektow.

Legendarny LE Cleanse & Polish tez mnie rozczarowal w swoim czasie, wysuszyl cere a do tego denerwowal zapachem. Obawiam sie, ze te kosmetyki nie sa dla mnie. Pani Liz Earle jest skadinad byla dziennikarka, nie jakims dermatologiem, czy nawet kosmetyczka. Dzis jednak kazdy moze stworzyc marke i sygnowac swoim nazwiskiem produkty, choc wcale nie musi to reczyc o jakosci...

W miedzyczasie testowac bede Sarah Chapman Overnight Facial, mam bowiem 5 ml opakowanie. Jak dotad uzylam raz i bylam pod wrazeniem, choc skora przy nosie troche sie luszczyla (retinol ?). Informacja od producenta: 

Skinesis Overnight Facial by Sarah Chapman is a high-potency anti-ageing serum-oil, available only at Space NK. When the silky, cashmere-textured formula is applied before bedtime, its dynamic ingredients get to work refining and repairing, supercharging the skin’s natural renewal process. Renovage™ gently rejuvenates by prolonging the life of cells, Dermaxyl™ peptides encourage new collagen production, and vitamins A, C and E restore the skin deep-down at a cellular level. In the morning, even dry, troubled skin will feel soothed, lifted, plumped and hydrated thanks to omega-rich baobab, melon and hemp seed oils, while active brighteners disguise patchy pigmentation. With its exotic fragrance of jasmine, frangipani, rose and tuberose essential oils, drifting off is easy… especially with a fresh, illuminated complexion to look forward to. Please note: a patch test is recommended prior to use.

O szczegolach wkrotce.




Sunday 17 November 2013

Listopadowy haul

Okazji sie nie odmawia, wiec kiedy pojawila sie mozliwosc nabycia produktow ze stajni Estee Lauder po bardzo przystepnych cenach naturalnie z niej skorzystalam:




Clarifying Lotion Clinique - nie musze nikomu przedstawiac, alkoholowo-salicylowy zdzierak do twarzy i tyle (dobry tez na plecy, jesli ktos posiada tam tradzik!). Uzywalam go przez pare lat, potem przestalam, teraz znow wrocilam, za jedyne £9 mysle, ze warto. Uzywam naprzemiennie z platkami Nip&Fab, ktore u mnie sprawdzaja sie wysmienicie.Nawet po usunieciu makijazu Clarisonikiem i woda micelarna, lotion Clinique nadal jest w stanie cos jeszcze sciagnac z twarzy, tak jest silny.

Clinique Repairware Laser Focus - kolejne repurchase, serum, ktore rowniez raz mialam w swym posiadaniu i dawalo przyjemne rezultaty. Zaczne stosowac od nowego roku, kiedy to powinno mi sie skonczyc serum z Nip&Fab.

Estee Lauder Luminous Liquid Bronzer - za tym produktem rozgladalam sie w kazde lato, nawet w Pradze - niestety, jest juz wycofany. Tym chetniej go zakupilam. Instrukcja stosowania tutaj. Pierwsze odczucia mam takie, ze trzeba go szybko i wprawnie rozprowadzac, zeby nie zrobil nieestetycznych plackow na twarzy. Mysle, ze na sezon swiateczny bedzie jak znalazl!



Do kultowego pudru Mineralize Skinfinish Natural MAC podchodzilam od kilku sezonow, jak pies, do jeza. Obwachiwalam utytlane stoiska w domach towarowych i na lotniskach, przepychajac sie przez tlumy murzynek i pan w burkach, ktore z jakiejs przyczyny kochaja te marke. W koncu podjelam meska decyzje. Ekspedientka w House of Fraser doradzila odcien medium i nakladanie go pedzlem 'skunskem' (zaowocowalo to nabytkiem pedzli RT, o czym za chwile). W domu natychmiast rzucilam sie nakladac i ku memu zadowoleniu, puder jest przynajmniej tak dobry, jak Almost Powder Clinique, jesli nie lepszy. Daje naturalne, satynowe i eleganckie wykonczenie. Jest to moj czwarty bodajze produkt z MAC, ktory staje na wysokosci zadania; mineralny roz, szminki (niefortunnie dobrane odcienie, ale to moja wina), baza Prep & Prime, wszystkie byly i sa nadal bardzo dobre. MAC daje rade.

W moim kremie Palmer's powoli pojawia sie denko, a zatem pojawila sie koniecznosc kupienia czegos tresciwego na zime. Padlo na sztandarowy Frankincense Nourishing Cream z Neal's Yard. Krem zawiera olej jojoba, oraz kadzidlo i mirre, zatem powinien konserwowac nasze oblicza, ze hej! Wysmarowalam sie nim na noc - ciezki, tlusty, siedzi na skorze - rano zas obudzilam sie z twarza jak pupcia niemowlaka. Kciuk zdecydowanie w gore. 




Co do wspomnianych skunksow, od dawna mialam chrapke na limitowanke Real Techniques, a ze trwa promocja 3 for 2 w Bootsie, to sie skusilam: rezultaty widac powyzej. Wiem, ze najgrubszy pedzel posluzy do pudru, sredni moze do bronzera/rozu, maly zas do ostroznego nakladania ciemnych cieni do oczu. Moja kolekcja RT rosnie w oczach!

Mysle, ze w tym miesiacu juz nie bedzie hauli. Z drugiej strony, mam mozliwosc zakupow w Space NK za 30 - 50 % znizka i bardzo chcialabym sprobowac Kiehl's Midnight Recovery Oil albo mini zestawu Sarah Chapman. Never say never!

Saturday 19 October 2013

Jesienne nowosci

Nadeszla jesien, a zatem nastal najwyzszy czas, bym zrobila update w szufladzie z kolorowka i dolozyla troche nowosci. Oto one:







  • Barry M. Smokin' Hot Shadow & Blush Palette. Bardzo lekka, przyda sie na swiateczny urlop, bo ograniczenia wagowe w bagazu podrecznym sa nieublagane. 
  • Szminka Kiko, zakupiona na wakacjach we Wloszech, bardzo ladny odcien 814, ciemna fuksja. Niedroga, kilka euro. Juz wkrotce Kiko otwiera sklep w Londynie. Bedzie jak z produktami amerykanskimi, czyli jesli cos kosztuje w USA 10 dolcow to tutaj musi kosztowac 10 funtow ? Mam nadzieje, ze nie.
  • Paletka z MUA, z ktorej to firmy mam chabrowa kredke do oczu ze strugaczka za funta, mialam szminke, ale wyrzucilam, gdyz byla straszna i teraz te cienie za cale £4. Szukalam alternatywy dla paletki Naked UD, gdyz mam dosc tego cholernego polysku. MUA Matte - maja byc matowe,  jakie beda, to sie okaze.
  • Tusz Rimmel Scandaleyes, dostalam w promocji, gdyz zakupilam...
  • Dwie szminki Rimmel Moisture Renew, z nowej gamy kolorystycznej: 360 As You Want Victoria i 470 Glam Plum Fulham (coz za obledna nazwa!). Wspaniala formulacja, naklada sie z przyjemnoscia a kolory sa bardzo nasycone.Rimmel sie postaral.
  • Kredka do oczu Rimmel Scandaleyes w odcieniu 006 Paranoid Purple.
  • Blysczyk Revlon w pieknym, ciemnofioletowym odcieniu Embellished.
  • Nowosc z Real Techniques: ichni odpowiednik Beauty Blender o nazwie Miracle Complexion Sponge, za £5.99 - osobiscie uwazam, ze osoby placace pelna cene za Blendera sa lekko szalone. Jestem bardzo ciekawa, jak sie sprawi !
 Jak widac na zalaczonym obrazku, poszlam w sliwki, fiolety, ciemne wino i neutralne beze i szarosci - typowo jesienne, cieple i zlotawe odcienie niestety mi nie pasuja. 

Jak dotad wyprobowalam maskare i jest w porzadku, ja nie ludze sie, ze tusz mi wydluzy moje krotkie rzesy, wiec jakikolwiek drogeryjny mi pasuje. Szminka Kiko rowniez sie sprawdza, choc moze lekko wysuszac usta, ale odcien ma przeuroczy. Reszte produktow bede ochoczo testowac podczas nadchodzacych tygodni :-)

Saturday 7 September 2013

Powakacyjne nowosci: Lee Stafford, Palmer's, Nip & Fab, Sanctuary.

Lato tak jakby zakonczylo sie, choc w czwartek jeszcze mielismy prawie 30 stopni. Od wczoraj natomiast pogoda w kratke. Czas odswiezyc kosmetyczke jak i garderobe, przy czym to pierwsze wydaje sie znacznie latwiejsze...

Do rzeczy. Przybylo mi pare nowosci, oto one:





Pojawila sie na rynku nowa koncepcja, a jest to conditioning mist do wlosow, cos a la odzywka w spreju, ale bardzo lekka. Ja mam akurat sprej nablyszczajacy Lee Stafford ArganOil z zawartoscia, jak nazwa wskazuje, tego oleju, ale liderem w 'tym temacie' jest firma od suchych szamponow, Batiste i do niej odsylam zaciekawione czytelniczki. Moj produkt az tak nie nablyszcza, jak wlasnie odzywia i swietnie zmiekcza moje sztywne wlosy, jest tez zupelnie wolny od silikonow. Za pelna cene nie kupilabym ponownie, natomiast na promocji jest OK. Zdradze wam maly insider secret:: za jakis czas z identycznymi sprejami wyskoczy Superdrug, gdyz oni kopiuja wszystko, co zrobi Batiste.

Nip & Fab. W blogo- i YT-sferze znanie ze strasznie mocno pachnacych masel do ciala. Poniewaz od dluzszego czasu rozprawiamy z kobitami w pracy o wypelniaczach zmarszczek, serum do twarzy (oraz ogladamy obowiazkowo 'How Not To Get Old' na Channel 4), ja zas odgrazam sie, ze pojde i zrobie Botoks i Restylane (nikt mi nie wierzy...), zainspirowana tymi cudami wspolczesnej medycyny estetycznej postanowilam kupic sobie pseudobotoks w tubce. Viper Venom Wrinkle Fix zawiera jakies opatentowane molekuly, o ktorych nic nie wiem, a ktore maja nam wyprasowac zmarchy i uczynic je mniej widocznymi. Bylam bardzo sceptyczna, zreszta poczatkowo zamierzalam nabyc slawetny Nanoblur, ale jakos wpadl mi w oko ten Nip & Fab. Po tygodniu stwierdzam, ze ow dziwny produkt o konsystencji superglue sprawia, ze moja skora wyglada na wypoczeta i jasniejsza. Uzywam go rano i wieczorem, wchlania sie w 100 % wiec nie ma problemow z nakladaniem kremu czy makijazu. Jestem zaintrygowana i kontynuuje oczywiscie uzywanie. Za £13 (cena promocyjna) niezly rezultat, w porownaniu do kwot, jakie trzeba wydac na Estee Lauder czy Clarins...Zakupilam tez w Londynie (moj lokalny Boots nie mial na skladzie) platki Nip & Fab nasaczone roztworem kwasu glikolowego, niestety nie znam stezenia. W skladzie widze tez daleko kwas mlekowy i alkohol, oraz kwas hyaluronowy. Uzylam wczoraj przed pojsciem spac i dzis rano i juz widze, a raczej czuje niesamowita roznice! Jak tak dalej pojdzie, wszystkie tapety do twarzy stana sie za ciemne. Glycolic Fix swietnie wygladza i prawie nie podraznia, nie liczac bardzo delikatnego mrowienia. Nie polecam przecierania skory pod oczami, poza tym jestem pod wrazeniem. Nip & Fab jest, jak sie dowiaduje, stworzone przez te sama osobe, ktora zalozyla 'powazniejsza' marke Rodial, na podobnej zasadzie jak Soap & Glory pochodzi od zalozycielki Bliss Spa. Wiedza, co robia, najwyrazniej. 

Sanctuary Comforting Night Butter - rowniez zakupione na promocji (ach, te promocje!) za okolo £6. Pachnie wspaniale mieszanka kadzidla, ylang-ylang i paczuli a i nawilza cialo przyzwoicie. Kocham uzywac po kapieli, przed snem. Polecam.

Wreszcie, z cyklu 'kto sie boi glinki', ha ha...Bylam bardzo zaskoczona (mile!), kiedy nieesia25 wspomniala o mnie w swoim filmiku o sierpniowych ulubiencach. Scislej rzecz biorac, wspomniala o maseczke z glinki z Superdrug, ktora wywolala na jej twarzy efekt przylozenia zelazka, co mnie sie przytrafilo po uzyciu maski Una Brennan i toniku Dr Organic, oba z zawartoscia olejku rozanego (uczulajacy skladnik: geraniol) i konserwanta potassium sorbate. Glowy sobie nie dam uciac, ze to ten skladnik, ale wydaje sie to wielce prawdopodobne. Zatem, uwazajcie na glinke z Superdrug, natomiast nie lekajcie sie uzyc glinki z Palmer's: Puryfying Mask. Przetestowalam i mam sie dobrze, maska mocno sciaga skore, ale to normalne, gdzy wyciaga wszystkie zanieczyszczenia i nadmiar sebum. Zawiera masla kakaowe i shea, witamine E, sok z aloesu, kaolin, olej ze slodkich migdalow i z wiesiolka. Wszystko, co kupie z tej firmy, jest po prostu bardzo, bardzo dobre.

To tyle z nowosci, ze wszystkich jestem zadowolona, wiekszosc chetnie nabede ponownie :)

Friday 26 July 2013

Lato wszedzie...

Ostatnie takie lato w UK przydarzylo sie w roku 2006.Czesto mowie w zartach, ze wskutek dlugotrwalego braku ekspozycji na promienie sloneczne, zmutowalam w Anglika: blada, podatna na oparzenie skora, zanik melaniny...Miesiac upalow zaczal sie niestety odbijac i na skorze i na wlosach. Na szczescie zapobieganie jak i regeneracje mam w malym paluszku :)

Na twarz:


Olejek Una Brennan



Lekki krem Palmers



Wreszcie najnowszy nabytek. Tak, stalo sie, mam krem BB!


Noszenie podkladu w taki gorac nie wchodzi w gre. Jednoczesnie potrzebuje czegos, co zabiezpieczy moja twarz przez sloncem, wiatrem oraz klimatyzacja w pracy, ktora czyni szkody wieksze niz pogoda przez caly rok. Przez trwajaca 8 miesiecy zime grzalismy na maxa, teraz zas dmucha na nas z sufitu zimne, suche powietrze. W rezultacie zauwazalam znaczna utrate wilgotnosci skory i dyskomfort. To zas oznacza zmarszczki.

Oto krem BB Boots Botanics, na promocji kosztujacy kilka funtow, w odcieniu 'medium', dosyc jasnym i lekko szarawym.  Krycie male do umiarkowanego, wykonczenie 'swiecace', co za bardzo mi nie przeszkadza, bo i taki zawsze sie swiece. Nie za efekt wizualny go cenie najbardziej, a za ochrone, jaka zapewnia. Daje efekt wspaniale nawilzonej, gladkiej twarzy. Zawiera SPF 30 i wyciag z ginkgo biloba. Jestem bardzo zadowolona, zwlaszcza, ze kupilam ten krem kompletnie w ciemno. Zamierzam zaopatrzyc sie w kolejny, w ciemniejszym odcieniu, gdyz 'medium' jest za jasny na lato.

Jak sobie radzic z przesuszonymi wlosami ? Nie znam lepszego sposobu niz wtarcie na godzine przed myciem porzadnej ilosci naturalnego oleju. Moje ulubione na chwile obecna to Macadamia, Argan i oliwka Palmersa. Tydzien temu zwiedzalam wyspe Wight i jeden wietrzny dzien wystarczyl, przy przeobrazic moje wlosy w napuszone wiora. Od tamtej pory stosuje oleje codziennie i widze stopniowa poprawe. Jest z tym odrobina zachodu, lecz efekty sa warte poswiecenia. Dodatkowo oleje przyciemniaja mi odrobine wlosy, ktore pod wplywem slonca zaczely powoli wracac w kierunku blondu. 


Opalanie u mnie wchodzi w gre wylacznie przy uzyciu filtrow minimum SPF 30, najlepiej zas SPF 50. Pierwsza nasiadowka na sloncu zakonczyla sie oczywiscie oparzeniem - zapomnialam sie posmarowac. Filtr SPF 50 daje ciekawy rezultat: robie sie od razu lekko brazowa, nie zas czerwona, jak rak. Dla mnie to oznaka, ze filtr dziala, wbrew kontrowersjom wokol stabilnosci i sensu uzywania tychze produktow.

Moje ulubione SPF:


Gwoli scislosci, olejek do opalania Eveline nie chroni przed sloncem.

Po opalaniu zas (piszac 'opalanie' nie mam koniecznie na mysli lezenia plackiem, a ogolnie przebywanie na sloncu, ktorego nie sposob ostatnio uniknac) trzeba sie koniecznie schlodzic zelem aloesowym (patrz starsze posty) a nastepnie nawilzyc/natluscic.


Nowosc Vaseline -  nawilzajacy spray. Psikamy, wciaramy i gotowe, cala operacja trwa pare sekund. Lekki i w sam raz na lato. Na bardzo sucha skore raczej jednak by nie wskoral. Identyczna nuta zapachowa co w zelu aloesowym Vaseline.


Oliwka do ciala Garnier z olejami arganowym, macadamia, migdalowym i rozanym. Troszke felernie sie psika i jest 'sliska', za to ladnie pachnie i przyjemnie sie jej uzywa. Oliwki Palmersa jednak nie pobila.


Kolejne psikadlo do ciala Soap & Glory, bardziej na wieczor, gdzyz zawiera polyskujace drobinki. Pachnie typowo dla kosmetykow tej firmy, czyli sklonowanym Miss Dior Cherie. 



Moj faworyt, porownywany czasem do Nuxe. Z Nuxe nie mialam do czynienia, ten zas suchy olejek z The Body Shop uwielbiam. Pachnie bosko, wspaniale podkresla opalenizne, lekko sie mieni. Uzywam ile wlezie po porannym prysznicu, wprawia mnie w swietny nastroj przed praca :)


Mysle, ze to tyle. Gdybym wybierala sie na bezludna wyspe, prawdopodobnie zabralabym ze soba krem BB, filtr Nivea i olej arganowy, wystarczylyby mi za wszystkie powyzsze kosmetyki.

Tymczasem, zabezpieczam sie i naprawiam straty! 





Saturday 6 July 2013

D.I.Y


Co mozna wysmerfowac z brazowego cukru, miodu, platkow owsianych, oliwy i soku z cytryny ? Niejedno, a na pewno naturalny i tani scrub, czy, jak kto woli, peeling. Po obadaniu asortymentu sklepowego (na sam widok skladow w tych tubkach za £10 i wiecej mi sie odechcialo zakupow) postanowilam zajrzec do spozywczaka. Wszak wszystko to przyda mi sie w kuchni. Zmieszalam pol lyzeczki platkow, lyzeczke cukru i reszty skladnikow 'na oko'. Brazowy cukier zawiera sladowe ilosci kwasu glikolowego, cytryna rowniez swoje robi w kwestii rozjasniania i tak wykonana papka nie tylko poleruje skore i ja wygladza, ale i ladnie rozpromienia. Czego nie zuzyjemy, mozemy po prostu zjesc!

Zastanawiam sie nad zakupem prawdziwego kwasu glikolowego, moze na wczesnej jesieni i przeprowadzeniu domowego chemical peel. Na poczatek oczywiscie wchodzi w gre najnizsze stezenie, bo przeciez nie chce sobie spalic twarzy.  Pare lat temu mialam tonik Clinique, ktory systematycznie stosowany zluszczal i rozjasnial cere za sprawa kwasu salicylowego, mialam tez podobny tonik Avene, juz nie tak dobry. Jedno jest pewne: przebarwienia, pieprzyki, blizny po wyciskanych pryszczach, wszystko to musi odejsc! One way, or another...

Sunday 30 June 2013

Aloes ratuje zycie, czyli...

...co roku to samo: przychodzi wyczekiwane slonce i oszalamiajace 26 czy iles tam stopni. Bialy czlowiek rozklada sie w ogrodku z magazynami, ksiazkami, Kindle, korzystajac z kazdego promyka, ktorych nam pogoda w UK skapi. Niezmiennie, kazdego brytyjskiego lata nasiadowka konczy sie lagodnym poparzeniem. Tym razem umknelo mej uwadze, ze balsam, ktorym sie smarowalam po porannym prysznicu, nie ma SPF. Twarz jakos ocalala, moj ukochany krem Palmers zawiera wszak maslo kakaowe, ktore samo w sobie jest naturalnym filtrem.

Smarowanie spieczonej i rozgrzanej skory olejkami czy maslami to kiepski pomysl. Na szczescie mam na stanie dwa zele zawierajace aloes i to po nie siegnelam natychmiast po zejsciu ze slonca, na ktorym spedzilam bite cztery godziny.

Pierwszy zel 'no name' zostal najpewniej zakupiony na Amazon albo w Holland & Barrets, albo w jakims sklepiku etnicznym...Kosztowal ok £5. Jesli wierzyc producentowi, prawie w calosci zawiera aloes. Zel jest dosc gesty i pozbawiony zapachu. Raz probowalam posmarowac nim twarz, niestety lzawily mi oczy. Dzis zaaplikowalam solidna dawke na czerwone kolana. Zostawia nieco lepka warste, skora po nim piecze mniej.






Zel Vaseline znalazlam w Superdrug na promocji, za ok £2 - £2.5. Jest perfumowany i duzo bardziej wodnisty w konsystencji. Mimo to nie podraznil mi oczu, wiec zaaplikowalam kilkukrotnie na twarz oraz dekolt i ramiona. Mysle, ze okaze sie mniej wydajny niz jego 'naturalny' brat, ale za to jest latwiej dostepny, bo Superdrug przeciez jest niemal wszedzie. Skora zdecydowanie mniej piecze!




Wniosek: aloes daje rade. Na pewno zabiore go ze soba na wakacje.

Sunday 9 June 2013

Minimalne Minimum



Co klade na facjate, kiedy wstaje rano, jestem polprzytomna i z trudem znajduje droge do lazienki i kuchni, nie mowiac juz o wymyslnych outfitach i makijazach dnia ?

1. Znana i lubiana paletka cieni do brwi Essence. Jasniejszy cien przepadl z kretesem, ciemniejszy sprawuje sie przyzwoicie, choc jest ciut za ciemny. Bede uzywac, az wydrapie dno.Potem bede zuzywac w tym celu brazowy cien Bobbi Brown bo lezy i sie nudzi.

2. Rownie znany i takze raczej lubiany podklad Bourjois Healthy Mix Serum Gel Foundation w odcieniu 52 Vanilla. Bez efektu maski/pomaranczowego klauna, zakrywa wystarczajaco, niewidoczny na twarzy, ladnie sie rozprowadza. Czego chciec wiecej ?

3. Bourjois - Queen Attitude Kohl Kajal, czarna kredka do oczu. Uzywam dzien w dzien od momentu zakupu, wszystkie eyelinery w zelu poszly w odstawke.

4. L'Oreal Caresse w odcieniu 202 Impulsive Fuchsia. Swietny odcien, ozywia blada poranna gebe - miny mamus zaprowadzajacych pociechy do szkoly na widok mojej oczojebnej fuksji - bezcenne! 

5. Moj KWC wsrod rozy: Max Factor Flawless Perfection Blush w 221 Classic Pink. Daje piekny glow na policzkach, jasniejszy od moich naturalnych rumiencow, ktore wpadaja w odcien Dallas Benefitu, ale to nic. Na jasnej, porcelanowej cerze bedzie sie prezentowal zabojczo. Kojarzy mi sie mocno z NARS Orgasm.

Taki jest moj zestaw obowiazkowy. Zaaplikowanie go zajmuje nie dluzej niz 10 minut. Ktos moze zapytac: a gdzie tusz do rzes ? Otoz ostatnio rzesy mi wypadaja i przestalam je malowac, natomiast mocno odzywiam olejem rycynowym. Gdzie puder ? Mam, rzadko siegam, gdyz wole sie lekko naturalnie swiecic, niz miec ten ohydny 'cakey' efekt na twarzy.

'Zrobiona' twarz, czyli wyrownany koloryt, pozakrywane niespodzianki (Healthy Mix u mnie raczej wszystko zakrywa, ale zawsze mam pod reka korektor w razie czego...), podkreslone brwi, kreska na oku, ewentualnie neutralny cien (jesli ma czas, siegam na oslep do szuflady i wyciagam NAKED UD), roz na policzkach i ladny akcent na ustach to wszystko, czego mi potrzeba, aby wyjsc z domu :)

Na 'okazje' siegam oczywiscie po reszte arsenalu, jednak nie widze powodu nakladania rano 30-tu roznych produktow. Toz to obled.

Jutro (mam nadzieje) kontynuacja, czyli Nie Takie Minimalne Minimum - zestaw poszerzony.

Pozdrawiam Czytaczki i zapraszam na kolejne odslony...

 

Sunday 2 June 2013

Palmer's Night Renewal Cream

Jak pisalam niedawno, jestem fanka produktow Palmers i z radoscia witam na brytyjskiej High Street przybycie nowej serii do pielegnacji twarzy. Poki co, udalo mi sie zobaczyc na wlasne oczy zaledwie dwie czy trzy pozycje, w Superdrug scislej rzecz biorac. Polki byly dosc pustawe, wyszlam zatem jedynie z kremem do twarzy o nazwie Night Renewal Cream:


Juz z samego opisu na opakowaniu wynika, ze bedzie dobrze: mamy maslo kakaowe, maslo shea, witamine E i nawet Retinol (pewnie z znikomej ilosci, ale zawsze).Mamy takze olej kokosowy, Aloe Vera i Evening Primrose (olej z wiesiolka), Milk Proteins i Peptide Complex - jak nie pomoga, to nie zaszkodza. Generalnie sklad prosty, bez pseudokosmicznych bzdetow, firmowanych geba ponaciaganej liftingami i wyprasowanej botoxem aktorki czy innej modelki. Cena do zaakceptowania, ok 7 funtow, wiec nawet jak na polskie warunki placowe jest OK.

Krem jest tresciwy, choc nie az tak tresciowy, jak, powiedzmy, Nivea. Wchlanie sie dosc szybko i wspaniale odzywia (unikam slowa ,nawilza', gdyz nie ma takiej sily w naturze, ktora by wam zdolala wepchnac wode do skory od zewnatrz, pozostanmy wiec przy 'odzywia'). Mysle, ze bylby wspanialy dla wszystkich osob borykajacych sie z przesuszona skora np. kuracji kwasami albo chocby po 8 miesiacach sezonu kaloryferowego (u nas w wesolej Anglii wciaz okazjonalnie grzejemy...).

Dobre, co rzadkie, recenzje na Makeup Alley:

http://www.makeupalley.com/product/showreview.asp?ItemID=136788

Ostrze sobie zeby na kolejne produkty z serii, nie wszystkie sa niestety dostepne w UK, w drogeriach przynajmniej:

http://www.superdrug.com/page/palmers

Polecam!

Sunday 12 May 2013

Boots mini haul :)

Bardzo, bardzo mini:





Jak widac na zalaczonym obrazku, skusilam sie w koncu na farbe do wlosow. John Frieda, bo juz raz uzywalam, a byla na promocji. Farba ta daje ladny, naturalny rezultat i latwo ja nakladac, choc niestety szybko sie wyplukuje. Zrobie sobie nia kolor za dni pare, bo na razie mi sie nie chce :) Au naturel nie sprawdza sie u  mnie, szary odrost plus rudawe odbarwienie - brrrr......

Dalej, same przyziemne sprawunki. Wybielajaca pasta Colgate Max White One, robi to samo, co wszystkie inne pasty, czyli czysci, ale specjalnie nie wybiela. Zel pod prysznic Nivea o zapachu melona, czytaj: syntetycznego ogorka, udajacego niezdarnie syntetyczny melon. Do The Body Shop sie nie umywa. Dalej, zel do mycia twarzy z peelingujacymi drobinkami Garniera z wyciagiem grejfrutowym i czyms tam jeszcze. Bardzo wysusza skore twarzy, dosc dobrze sprawuje sie z Clarisonic ale trzeba natychmiast po uzyciu klasc jakis krem na twarz bo inaczej pustynia...Gdzie jest moj zel z Clinique gdy go potrzebuje ? Cholerne oszczednosci!

Jak dotad, budzetowe zakupy przedstawiaja sie kiepsko, jest jednak swiatelko w tunelu - L'Oreal wypuscil plyn micelarny! O takie kosmetyki w UK trudno, Biodermy w sklepach nie ma, mozna pozazdroscic Polkom, ktore micele moga dostac w zwyklej Biedronce. Plyn z L'Oreal kosztuje ok 5 funtow, wiec znosnie. Oczu nie podraznia, zmywa wszystko ladnie, wydajny raczej nie bedzie, ale tego nie oczekuje. Mam juz dosc plynow dwufazowych, zostawiajacych tlusta warstwe na powiekach i 'mglacych' oczy. Niech zyja micele.

Widoczna posrodku intensywna maska do wlosow Dove, za ktora dalam chyba £1.74 zarazem jest hitem i kitem. Hitem, bo zawiera oleje botaniczne i wlosy po uzyciu sa bardzo lsniace, nietluste i nie sliskie, jak po silikonach. Kitem, gdyz na jeden raz zuzywam na oko 1/5 opakowania, a wlosy mam poldlugie. Za dwa tygodnie bede musiala kupic kolejna odzywke. Marny interes. Zamierzalam w ramach wprowadzania minimalizmu trwac dzielnie bez conditionera. Rezultaty byly oplakane: wlosy suche, jak wiory, puszace sie, smetne. Wroce zapewne do Soap & Glory i ich Glad Hair Day, bo pamietam, ze dawal rade, ewentualnie do produktow Dr Organic z Holland & Barret. Odzywka z polskiej firmy Tolpa rowniez byla bardzo dobra, ale nie mam do niej dostepu. Wrzucilam do zakupowego koszyka jakas zwykla bootsowka pianke do wlosow, zeby moja szope jakos ogarnac. Ogarnia i kosztuje funta.

Lakier Sally Hansen Complete Salon Manicure: zaczal odpryskiwac po jednym dniu, co nawet jak na moje paznokcie jest szokujace, zwlaszcza, ze cena to prawie £7. Oj, nigdy wiecej. Kolor za to przesympatyczny - 545 Firey Island, swietny na lato. Wracam z podkulonym ogonem do moich ulubionych lakierow z Revlon.

Widoczna na zdjeciu probka balsamu do ciala z Ren byla dolaczona do ostatniego wydania magazynu Harpers Bazaar. Oddam ja komus, kto kocha naturalne aromaty i nie ma uczulenia na olejek rozany.

To tyle. Wprowadzam z wolna ograniczenia i minimalizm (buhaha), wykanczam, co mam i wiekszych szalenstw nie planuje, wiec bede zmuszona opisywac to, co juz mam, albo mialam i sie sprawdzilo (badz nie). 

Dla zainteresowanych tajnikami branzy perfumeryjnej, ciekawy artykul z 'Polityki':

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1541431,1,czy-istnieja-perfumy-idealne--wywiad-z-tworca-zapachow.read 

Buziaki!

Monday 8 April 2013

Palmer's - pean na czesc

Nie bede oryginalna, jesli powiem, ze produkty Palmer's Cocoa Butter Formula zaliczam do najlepszych pod wzgledem dzialania i relacji cena/jakosc, jakie mozna znalezc w tutejszych drogeriach. Pare lat temu, kiedy jeszcze kursowalam miedzy Polska a Anglia, przywiozlam sobie do Krakowa podreczna tubke takiego balsamu do ciala i wrew jego przeznaczeniu namietnie kremowalam sobie wysuszona przez zimowe kaloryfery twarz. Czy Palmersy sa juz dostepne w Polsce, po cenach, takich jak tu, czyli smiesznych, nie wiem, mam nadzieje, ze tak.

Marka sie rozrasta, niegdys mieli przede wszystkim te sztandarowe balsamy, teraz sa i masla, i sztyfty do ust, kremy do rak, lotion brazujacy, seria oliwkowa, kremy na rozstepy, slowem, czego dusza zapragnie. Na ich stronie jest tego jeszcze wiecej, ale ja osobiscie nie uswiadczylam produktow do wlosow nigdzie, poza internetem.

Zawsze mam w domu jeden czy dwa Palmersy na rozne okazje. Aktualnie sa to:



Moisturising Body Oil zawiera oczywiscie maslo kakaowe, olej sojowy i sezamowy. Sto razy lepszy wybor moim zdaniem niz pochodne ropy naftowej nazwane dla niepoznaki oliwkami dla dzieci...Trzymam w lazience i staram sie uzywac po kazdym prysznicu, a ostatnio takze na wlosy, w ramach pre-shampoo treatment: dziala swietnie!

Lotion brazujacy rowniez spisuje sie bardzo dobrze. Zawartosc dihydroksyacetonu musi byc znaczna, bo efekty widoczne sa juz po jednym uzyciu. Ladnie sie wchlania i nie rozmazuje, czego nie cierpie w balsamach (dlatego generalnie ich nie uzywam). Preferuje masla do ciala; zbrzydly mi dawno te z The Body Shop, na odpowiedniki bootsowo-superdrugowe jakos nie mam ochoty, wiec padlo na Palmers i cale szczescie. Znow, tresciwy, porzadny produkt, doskonale natluszcza i odzywia skore. To samo moge powiedziec o kremie do rak, ktory na stale zagoscil na nocnej szafce i po ktory siegam kilka razy dziennie. 

Z kolei nie polecilabym sztyftu do ust tej firmy, gdyz powodowal u mnie dziwne mrowienie i szczypanie, ale byc moze taka juz moja uroda. Wszystko co powyzej opisalam, polecam z reka na sercu, o ile ktos nie ma awersji do zapachu kakao :-)

Jesli tylko gdzies sie pokaza szampony i maski do wlosow Palmersa, rzuce sie, jak wyglodniale zwierze. Mam w domu czyste maslo kakaowe i wiem, ze naprawde dziala, zatem wezme w ciemno wszystko, co ma je w skladzie, w ilosci zapewniajacej oczekiwany rezultat. Jak kogo interesuje, zdobylam je na Amazon:

www.amazon.co.uk/100g-Organic-Cocoa-Butter-Unrefined

To tyle. Na promocjach moza to wszystko wyczaic za doslownie pare funtow i naprawde zal nie brac!






 


Sunday 7 April 2013

Mini Boots haul ;-)

Jak widac na zalaczonym obrazku (jakosc z tableta, brrr), przybylo mi kilka dobroci:



Nochal sie dalej zluszcza w najlepsze, czolo brazowe, jak u Indianina, poliki czerwonawe. Kryzys kolorystyczny, powiedzialabym. Doskonala okazja, aby capnac najnowszy podklad Revlon Nearly Naked, o ton ciemniejszy od tego, co stosuje na codzienna bladosc. Robi, to, co ma robic, kryje zadowalajaco, daje lekki glow, co wlascicielkom tlustych cer, jak moja, moze przysporzyc klopotow. Ogolnie jednak jestem zadowolona, mam nadzieje, ze w tym roku znow padnie na mnie pare promykow slonca, wiec Revlon sie przyda. Moglam w zasadzie pojsc na calosc i wybrac jeszcze ciemniejszy odcien (mam Natural Beige), nie chcialam jednak popasc w smiesznosc. Ten odcien jest w miare, w miare. Styknie.

Kolejny drobiazg, o ktorym glosno w blogosferze i na You Tube, jest szminko-blyszczyk L'Oreal o przydlugiej nazwie Glam Shine Splash. Po rozczarowaniu Apokalips Rimmel przyszla kolej na kolejny, w zamierzeniu wspanialy produkt. Tu zawalilam na calej linii, gdzyz w rozgardiaszu i zamecie sobotniego przedpoludnia siegnelam po zly odcien z usmarowanej i jak zwykle niekompletnej szafy L'Oreal i mam najjasniejszy chyba Eve zamiast wpadajacego w fiolet Milady. Wkurzylam sie w domu na calego, ale coz zrobic. Na moich ustac prawie tego rozu nie widac, choc przyznam, ze dodaje ladnego polysku i nie lepi sie straszliwie, ani tez nie wysusza. Na tym jego zalety sie koncza. Fajnie sie sprawdzi jako balsam do ust na lato. Byc moze siegne jeszcze po Milady, cos mi jednak mowi, ze te cale tansze odpowiedniki lakierow do ust YSL to jakas lipa i najlepiej po prostu pomalowac sie jak prawdziwa kobieta, prawdziwa szminka. 

Jako, ze trwala w Boots promocja 3 za 2, obeszlam caly sklep z 10 razy szukajac bezskutecznie czegokolwiek, co by mi pozwolilo z tej oferty skorzystac. Wreszcie trafilam na kohl do oczu Bourjois i to byl strzal w dziesiatke. Miekki, naklada sie bardzo latwo, o trwalosci jeszcze nic nie powiem, bo go nie nosilam dluzej, niz godzinke. Mozna nim namalowac cienka kreske, mozna zrobic look a la basn z 1001 nocy - wedle potrzeby i zyczenia. Bardzo dobra rzecz, gdy nie mamy dostepu do tego, czym oczy traktuja kobiety Wschodu.

Plyn do demakijazu Botanics: pachnie czyms nieokreslonym i dziwnym, ale zmywa wszystko za jednym zamachem i jest tani. Nie ma tej zatyczki z dziurka, wiec ciezko nim wstrzasnac i nalac, ile potrzeba, a jest to dwufazowiec. Ktos w Boots mial blonde moment za przeproszeniem i nie dopatrzyl kwestii opakowania. Przezyjemy. A propos opakowan, podklad Revlon nie ma pompki. Glupota ? Celowe dzialanie, abysmy nie mogly wydostac 1/3 zawartosci i szly kupowac kolejna buteleczke ? Mam go wydobywac przyniesiona z pracy pipeta ? WTF ?

Last, but not least, samoopalacz w aerozolu L'Oreal - najnowsza oslona, czyli dark. Czy potrzebuje kolejnego samoopalacza ? Nie. Czy ludze sie, ze wypsikanie sie nim zrobi ze mnie Cheryl Cole ? Nie. Zbliza sie jednak wesele kolegi z pracy i nie wypada straszyc sinymi konczynami, wiec przede mna test. Jestem bardzo ciekawa, jak sie sprawdzi!

I oto koniec nieduzego haula. Nic wiecej w tym miesiacu nie kupuje. Taki jest plan :-)

Tuesday 2 April 2013

Regeneracja pourlopowa

Po kilkudniowym pobycie na Malcie, w naprawde ostrym jak na marzec sloncu, w silnym, chlodnym wietrze, moja twarz i wlosy wysuszyly sie na wior. Od soboty trwa akcja regeneracja. 

Zabralam ze soba niewiele mazidel, limity bagazowe na wiecej nie pozwalaja. Smarowalam sie codziennie Antheliosem a i tak zamienilam sie w krewetke, moze nie jaskrawoczerwona, ale jednak krewetke. Wniosek: filtry filtrami, a najwazniejsze, to nalozyc cos, co ochroni twarz i przy okazji wlosy przed zywiolami. Kapelusz z szerokim rondem, chuste, czapke z daszkiem. Szczegolnie chusty noszona a la muzulmanka sa fajnym pomyslem, nawet jesli sciagaja czasem nieufne spojrzenia. Kto wie, czy tak opatulone nie mamy przy sobie bomby.

Wniosek drugi: lekkie zele - kremy mozna sobie wsadzic wiadomo gdzie. Ratunkiem okazal sie dla mnie lokalny produkt za 3 euro, zlozony z pszczelego wosku, oliwy z oliwek i wit E. Wcierac kilka razy dziennie, wedle potrzeby. Dobrze spisywal sie tez po calym dniu na powietrzu olejek Una Brennan - jak zwykle niezawodny. Na spierzchniete usta rowniez wosk, na zmiane ze ulepkowatym balsamem z Superdrug, o nazwie I Love cos tam. Tworzy gruba i nieprzepuszczala warstwe i w ten sposob calkiem niezle chroni. Jakikolwiek sztyft ochronny do ust w takich warunkach to absolutny mus.

Wlosy zamienily mi sie w istna szope. Zwykla odzywka niewiele w podobnej sytuacji daje, zatem regeneruje sie przy pomocy oleju kokosowego i makadamia. Wetrzec na kilka godzin przed myciem, polazic w plastikowym czepku (zamierzam sprawic sobie taki podgrzewany), umyc dwa razy, na konce znow jakis olej i serum...i jest troche lepiej. Powylazily mi jakies pasemka od tego slonca...Jakbym mieszkala w takim kraju na co dzien, bylabym chyba znow naturalna blondynka! Trzymam sie z daleka od peelingow i scrubow, niech podrazniona skora dojdzie so siebie, zreszta nie ma co zdzierac opalenizny. W pracy mi mowia ze wygladam 'lovely' i healthy'. No prosze :-)

Powoli wszystko wraca do normy, nos mi sie luszczy, ale juz nie jestem tak tragicznie spalona i przesuszona. Strach pomyslec, jak bym wygladala po pobycie na pustyni. A juz za pare miesiecy w planach polnocna Afryka...






Wednesday 20 March 2013

Elvive Extraordinary Oil

Lubie i uzywam oleje do pielegnacji wlosow. Mam mala kolekcja olejow naturalnych, z Polski przywiozlam sobie produkt Schwarzkopfa, a skoro tylko pojawila sie na rynku podobna propozycja L'Oreal, oczywiscie musialam ja nabyc. Jest to mieszanka skladnikow botanicznych i silikonow.



Wg producenta:

L’Oreal Paris Elvive Extraordinary Oil.
A 5-in-1 Miracle Hair Perfector1 Hair has a glowing shine
2 Feels intensely nourished
3 Flows with silky softness
4 Seems sumptuously smooth
5 Looks beautifully perfected
In one simple step, hair is sumptuously smooth, silky, without flyaways:
*Use Before shampooing
*Before blowdrying
*As a finishing touch Ultra versatile. Non-greasy.

Postanowilam uzywac przed suszeniem wlosow oraz po celem wygladzenia. Rezultaty byly nieobiecujace, ale moje wlosy sa generalnie oporne na wszystko, wiec sie nie spodziewalam cudow.

Dzis postanowilam sprobowac opcji pre - shampoo, czyli jakies 15 min przed myciem wetrzec we wlosy. Ku memu zaskoczeniu, to dziala! Wlosy sa miekkie, lekko sie faluja i czuje, ze beda duzo podatniejsze na traktowanie lokowka. Czyli, diabel tkwi w tym, jak ow olejek uzyjemy. Niestety wygladzenia czy wyjatkowego blasku nadal nie uswiadczam, jednak to jest tylko osiagalne po skatowaniu moich wlosow tandemem suszarka - szczotka, plus prostowaniem, plus lakier nablyszczajacy. Stanowczo za duzo roboty na co dzien. Jestem jednak zadowolona ze £10 nie poszlo kompletnie na marne. Teraz sprobuje podobnie wykorzystac olejek Schwarzkopf. Nawiasem mowiac, za cene obydwu mialabym zapewne legendarny Kerastase. Oszczednosc :-)

Gwoli scislosci, mam nieslawna wersje dla wlosow farbowanych, z alkoholem na drugim miejscu w skladzie. Alkohol podczas nakladania natychmiast odparowuje, wiec nie ma co drzec szat.

Tuesday 19 March 2013

Makeover w Selfridges

Powinnam w zasadzie napisac 'makeover', gdyz byla to parodia tegoz - a moze to norma i jest czyms oczywistym, ze panie ze beauty halls nas przerabiaja na zlowrogie klauny ?

Rzeczona sytuacja miala miejsce w lecie 2011, mialam troche czasu oczekujac na pociag powrotny z Londynu i krecac sie po Oxford Street postanowilam zajrzec do Selfridges. Zawedrowalam na stoisko Clarins, gdzie mlode dziewcze zaproponowalo mi wyprobowanie podkladu i tuszu. Rozsiadlam sie i pozwolilam jej dzialac. Najpierw gestem doswiadczonego malarza pokojowego nawalila mi na twarz Claris Skin Illusion - skadinad mily podklad, o ile uzyjemy mala kropelke, nie ekwiwalent dwoch lyzek stolowych. Pozalilam sie na tlusta cere, na co konsultantka orzekla, ze potrzebuje 'lots and lots of powder', po czym wysypala mi na twarz pol kilo tegoz. Zerknelam w lustro i zrobilo mi sie niedobrze, moje dosc plytkie zmarszczki przypominaly zdjecia z National Geographic, takie ekstremalnie spekanej ziemi.



Nigdy nie wygladalam i nie czulam sie tak zle...Na koniec kobieta wysmarowala mi rzesy tuszem, dala sporo probek, ja porwalam ow tusz, krem, co akurat byl na promocji i pognalam do kasy, a stamtad NATYCHMIAST do najblizszego Starbucksa, zmyc to obrzydlistwo. Mialam przy sobie chusteczki do demakijazu i zuzylam cala paczke, zeby sie odgruzowac. Slowem, doswiadczenie przerazajace, ale i zabawne zarazem.

Wniosek jest taki, ze te stoiska zatrudniaja kogo popadnie, zwykle sa to mlode dziewczyny (mlodym placi sie nizsza stawke godzinna), albo stare, za przeproszeniem pudernice. Jedne i drugie strasza wizerunkiem, a biedna klientke usiluja przerobic na swoj obraz i podobienstwo.

Podobna przygode mialam w Bootsie na stoisku Clinique, wprawdzie nie zrobili ze mnie klauna, ale i tak postarzyli o jakies 10 lat (ostra, nieroztarta krecha wokol oka, placki z rozu itd.).

Never again.

Friday 15 March 2013

Jak to u angielskiego fryzjera bywa

W lutowym bodajze numerze InStyle znalazlam kupon upowazniajacy do 50% znizki na fryzjera w sieci Rush London. Wybralam sie zatem do najblizszej placowki. 

Pierwsze wrazenie: malo miejsca w srodku. Wiem, ze kazdy oszczedza na metrazu, ale ja mam lekka klaustrofobie i jesli 30 cm ode mnie siedzi niewiasta z foliami na glowie, to czuje sie nieswojo.

Drugie wrazenie: obsluga niby uprzejma, ale taka troche 'clumsy'. Jakby nie wiedzieli, co ze soba zrobic. Skladam to na karb wieku i niesmialosci.

Jak poszlo obcinanie ? Musze przyznac, ze trafilam na pana, ktory najwyrazniej rozumial,jak sie powinno traktowac geste, sztywne, niepodatne na ukladanie wlosy. Tu mala konsternacja: okazalo sie, ze mam wlosy cienkie (zawsze uwazalam je za grube), choc geste, oraz zniszczone farbowaniem! Przyznam sie, ze choc od lat katuje czupryne farbami w zelu, piankach, glownie permanentnymi, od bialego niemal blondu po czern, nikt nigdy mi nie wytknal, ze cos jest z nimi nie tak. Wszak wygladaja zdrowo, blyszcza sie itd. Fryzjer jednak wie swoje, czuje pod reka, ze tak powiem. Zostalam lekko skarcona, za to, ze zamiast klasc farbe tylko na odrosty, klade ja na cala glowe (jak niby mialabym zamalowac rudawe odbarwienie, ktore jest tym, co widac, kiedy juz farba sie zmyje?). Fryzjer spytal rowniez, co jak sie czesze, czy uzywam suszarki, prostownicy i slyszac, ze susze wlosy co drugi dzien, jesli nie czesciej, znow skarcil mnie wzrokiem :-)  Doprawdy, pierwszy raz napotykam fryzjera, ktory krytykuje nadmierne farbowanie i suszenie!

Koniec koncow obcial mnie w miare ok, zrobil warstwy, czyli layers, przerzedzil koncowki. Dlugosc niby zostala taka prawie sama, ale na podlodze doslownie walalo sie od klakow. Nie sadze, aby ich usluga byla warta stalej ceny, czyli ponad £50 u senior stylist. Zapuszczam wlosy, wiec mam spokoj na kolejne pare miesiecy. Nie lubie chodzic do fryzjera; nie lubie halasu i szumu suszarek, pozyczania szczotek i innych narzedzi, zawsze mam wrazenie, ze jest brudno...Nienawidze odpowiadac na durne pytania, typu jak mi minal dzien i czy mam plany na wieczor, zawsze wtedy mam ochote odpowiedziec, ze tak, wychodze na binge drinking i zamierzam zajsc w ciaze z 17-latkiem. Co gorsza, wiekszosc fryzjerow strzyze bez polotu i nudno. 

Wracajac do farbowania. Mam watpliwosci, czy je w ogole kontynuowac. Zbrzydl mi smrod farby i upaprane reczniki. Siwa jeszcze nie jestem, zatem moglabym sobie to wszystko odpuscic. Probowalam raz czy dwa henny i efekt byl ladny, ale bardzo krotkotrwaly, do tego ubrudzilam sie nieludzko. Slyszalam o farbach ziolowych, wygrzebalam tez z dna szuflady przywieziona wieki temu z Krakowa mieszanke przyciemniajaca z Herbapolu. Uzylam jak dotad raz, wlosy byly po niej bardzo blyszczace. Slyszalam rowniez o szamponach z henna. Szampony John Frieda czy Toni&Guy poglebiajace kolor brazowych wlosow nie robily dla mnie kompletnie nic. Aveda ma zdaje sie cos do ciemnych wlosow (Malva?), ale oni sprzedaja te swoje produkty na litry. Ciezki los!

Tu moj benchmark, co do koloru: ladny, naturalny braz, jak u Katie Holmes.





Wednesday 13 March 2013

Una Brennan Superfacialist

Dzisiejszy wpis dotyczy stosunkowo nowej serii kosmetycznej dostepnej w Boots. Skuszona promocja, jakis czas temu polakomilam sie na trzy produkty Una Brennan, a konkretnie:

Neroli Lifting Treatment Mask
Neroli Lift Hydrate Facial Oil
Neroli Daily Brightening Cleanser




Maseczka w postaci przezroczystego, pachnacego zelu poczatkowo zapowiadala sie dobrze, jednak po ok 10 minutach okazalo sie, ze uczula; twarz mialam w czerwonych, lekko piekacych plamach, ktore zeszly po ponad godzinie. Nieciekawie. Po zmyciu skora byla wprawdzie gladka i nawet nawilzona, jednak nie za taka cene...Przestrzegam osoby wrazliwe na geraniol, linalool i tym podobne. Co ciekawe, zel myjacy z tej samej serii ma bardzo podobny sklad, a zupelnie mi nie szkodzi. Zapewne dlatego, ze nie zostawiam go na twarzy.

Jestem sknera, zatem postanowilam toto zuzyc mimo skutkow ubocznych. Mieszam pol na pol z kremem nawilzajacym (Eveline Eko cos tam), zostawiam na 5 min max. Wtedy nic sie nie dzieje. Szkoda, ze producent nie przylozyl sie do testow, jak mogli nie zauwazyc tak silnego dzialania alergizujacego i to nawet u osob, ktore na co dzien nie zmagaja sie z alergiami ? Tym samym moje poszukiwania godziwej maseczki nawilzajacej w UK trwaja nadal, a wyboru wielkiego niestety nie ma, przynajmniej na tzw. niskiej i sredniej polce. Jak powiadam, szkoda, bo Neroli Mask ma na pierwszym miejscu w skladzie sodium hyaluronate. Czyli moglo byc wspaniale, a jest fail.

Wspomniany zel myjacy - nic specjalnego, krzywdy nie robi, wysuszac nawet nie wysusza. Czy rozjasnia, nie wiem, gdyz ewentualny efekt rozjasnienia moze byc rownie dobrze efektem stosowania czegos zupelnie innego. 

Olejek natomiast podbil moje serce. Jest to produkt typu pre-cleanser, ale ma tak dobry sklad, ze zal mi go marnowac na oczyszczanie i uzywam na noc, a czasem nawet na dzien, pod makijaz - paradoksalnie daje piekny glow. Musi miec wlasciwosci antyseptyczne, bo wyraznie redukuje wypryski, wygladza cere, odzywia. Znakomity produkt. Zawiera:

"Helianthus annuus (Sunflower) seed oil, Persea gratissima (Avocado) oil, Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil, Rubus idaeus (Raspberry) seed oil, Caprylic/capric triglyceride, Borago officinalis (Borage) seed oil, Rosa eglentaria (Rosehip) seed oil, Citrus aurantium dulcis (Sweet orange) peel oil, Citrus aurantium amara (Bitter orange) oil, Citrus limon (Lemon) peel oil, Lavandula hybrida (Lavandin) oil, Litsea cubeba oil, Canarium luzonicum (Elemi) gum nonvolatiles, Cananga odorata (Ylang ylang) flower oil, Tocopheryl acetate, Spilanthes acmella flower extract, Beta-carotene, Daucus carota sativa (Carrot) root extract, Daucus carota sativa (Carrot) seed oil, Ascorbyl palmitate, Citral, Farnesol, Geraniol, Limonene, Linalool"

Alergeny sa, na szarym koncu, na szczescie nic a nic mi nie szkodza.

Jestem ciekawa, jak spisalyby sie analogiczne produkty z serii Rose czy Tea Flower. Jestem jednak troche zrazona po katastrofie z ta maseczka Neroli, wiec poza olejkami do twarzy chyba sie nie skusze juz na nic innego od pani Uny.

Monday 11 March 2013

Serum doskonale

Natrafilam na Swietego Graala w kategorii serum do twarzy, a jest nim Biotherm Source Therapie 7:


Owe siedem mineralow w nim zawarte, to miedz, cynk, magnez, mangan, sod, potas oraz wapn. Na moja mieszana, miejscami bardzo tlusta cere dzialaja, az milo! Skora jest wygladzona, rozjasniona, zanieczyszczenia znikaja - to za sprawa cynku zapewne. Efekty widac bylo golym okiem po zaledwie kilku aplikacjach. Uzywam mala kropelke, rano i wieczorem, czasem tylko rano, pod krem (Aquasource Skin Perfection, "niebieski"). Krem az tak mnie nie zachwycil, aczkolwiek wraz z Source Therapie tworzy udany tandem.

To drugie serum, jakie wyprobowalam, ktore w ogole dziala: mialam L'Oreal w ciemnej buteleczce, nazwy nie pomne, do cery dojrzalej. Nie robilo nic. Mialam Clinique Laser Repair, ktore dawalo pewne rezultaty, ale nie urywalo tylka. Mialam probki Visionaire oraz Genifique z Lancome, smiechu warte. Biotherm pasuje mi jak ulal. Dla osob z wiekszymi wymaganiami, glebokimi zmarszczkami, zapewne okazalo by sie niewystarczajace, ale od tego sa inne produkty! Samej marki nie znam na tyle dobrze, aby ja z reka na sercu rekomendowac, ale z Source Therapie jestem szalenie zadowolona i na pewna kupie kolejne opakowanie. 

Rozmawialismy dzis w pracy o tym, ile wydaje na cele urodowe przecietny mezczyzna w UK. Z badan marketingowych wynika, ze w skali roku jest to £600! Ciezko mi w to uwierzyc, wszak panowie sie nie maluja, a jesli tak, to z rzadka. Wystarcza im pierwszy lepszy szampon, mydlo i pianka do golenia, na to chlust Lynxa czy innego afterszejwa i gotowe. Czyzby czasy sie zmienialy, czyzby chlopy coraz czesciej siegaly po takie cacka, jak krem pod oczy, albo zel na pryszcze ? Jesli o mnie chodzi, jestem za, niech dbaja o siebie, maja do tego takie same prawo jak i my :-)

Saturday 9 March 2013

Perfumeryjny rajd po Londynie

W srode nalizalam sie cukierkow przez szybe, a raczej nawachalam: wyslano mnie i kolege na perfumeryjne zwiady. Obskoczylismy Harrodsa, Liberty oraz Selfridges. W Harrodsie praktycznie nie pracuja Anglicy, sami innostrance, Polacy zwlaszcza i niewiasty arabskiego pochodzenia. Sala pefumeryjna jest przepiekna, nie ma scisku, choc ludzi moc. Egipski wystroj i 'oltarzyk' dla Diany i jej faceta (Dodi?) traca kiczem na kilometr, ale maja tez swoisty urok. Prawdziwe skarby kryja sie jednak tu:
Urban Retreat
Trafic tam mozna kierujac sie na najwyzsze pietro, tuz za restauracja. Na miejscu znajdziemy przekroj drogich i przez samego Roja Dove wybranych zapachow z najwyzszej polki, niszowych itd. Obwachalam, co sie dalo, kolege w tym czasie osaczyli zniewiesciali sprzedawcy, mnie kompletnie ignorujac - i bardzo dobrze. Marki wam pewnie nic nie beda mowic, mnie tez nic nie mowia, cen nie znam, na pewno od £200 za flakonik. Warto tam zajrzec chocby po to, aby wlasnym nosem poznac roznice, miedzy perfumami z prawdziwego zdarzenia, a tymi dla gawiedzi - wierzcie mi, niebo, a ziemia. W perfumery hall, poza zalewem nudziarstwa dla nudnego odbiorcy znajduja sie jednak tez perelki. Mnie powalila kolekcja Armani Prive, Tom Ford, Diory w wielkich butlach, Robert Piguet (jego 'Fracas' podrobila Madonna w swoim 'Truth or Dare'), Ormond Jayne, Lubin - tu przezylam olfaktoryczny orgazm:



Udalismy sie rowniez do Penhaligon's, jest to stara brytyjska firma, odnowili sklep przy Regent Street i naprawde warto wpasc i zerknac, oraz poniuchac. Bardzo spodobal mi sie zapach o nazwie Amaranthine. Kolega zachwycil sie Juniper Sling.





Po drodze wpadlismy na moment do L'Occitane, ktory oferuje zupelnie godziwe i znosne dla kieszeni perfumy, szczegolnie meskie oraz Ambre - czyzby uklon w strone Prada Amber ? 




 W Selfridges to samo, co wszedzie, plus kilka exclusives. Zdecydowanie polecam Harrods na perfumeryjne lowy. Uwazam rowniez, ze lepiej, kupujac komus prezent na urodziny czy inna okazje, zlozyc sie w kilkanascie osob i nabyc cos naprawde pieknego i unikatowego, niz za mniejsza sume brac byle co ze zwyklej drogerii. Wiekszosc zapachow dzisiaj jest niestety nijaka, bezpieczna, skierowana w strone klienta z mdlym gustem. Panowie maja pachniec unisex, panie badziewnymi kwiatkami. Na szczescie istnieja alternatywy. Warte uwagi sa kolekcja Terry de Gunzberg (pani ta stworzyla slynny Touche Eclat YSL) oraz marka Boadicea the Victorious. Prawie kazda powazna firma ma teraz w ofercie mocny Oud i Vetiver. Innymi slowy: nie zadowalajcie sie bylejakimi i nieciekawymi zapachami. Shop around!