Friday 15 March 2013

Jak to u angielskiego fryzjera bywa

W lutowym bodajze numerze InStyle znalazlam kupon upowazniajacy do 50% znizki na fryzjera w sieci Rush London. Wybralam sie zatem do najblizszej placowki. 

Pierwsze wrazenie: malo miejsca w srodku. Wiem, ze kazdy oszczedza na metrazu, ale ja mam lekka klaustrofobie i jesli 30 cm ode mnie siedzi niewiasta z foliami na glowie, to czuje sie nieswojo.

Drugie wrazenie: obsluga niby uprzejma, ale taka troche 'clumsy'. Jakby nie wiedzieli, co ze soba zrobic. Skladam to na karb wieku i niesmialosci.

Jak poszlo obcinanie ? Musze przyznac, ze trafilam na pana, ktory najwyrazniej rozumial,jak sie powinno traktowac geste, sztywne, niepodatne na ukladanie wlosy. Tu mala konsternacja: okazalo sie, ze mam wlosy cienkie (zawsze uwazalam je za grube), choc geste, oraz zniszczone farbowaniem! Przyznam sie, ze choc od lat katuje czupryne farbami w zelu, piankach, glownie permanentnymi, od bialego niemal blondu po czern, nikt nigdy mi nie wytknal, ze cos jest z nimi nie tak. Wszak wygladaja zdrowo, blyszcza sie itd. Fryzjer jednak wie swoje, czuje pod reka, ze tak powiem. Zostalam lekko skarcona, za to, ze zamiast klasc farbe tylko na odrosty, klade ja na cala glowe (jak niby mialabym zamalowac rudawe odbarwienie, ktore jest tym, co widac, kiedy juz farba sie zmyje?). Fryzjer spytal rowniez, co jak sie czesze, czy uzywam suszarki, prostownicy i slyszac, ze susze wlosy co drugi dzien, jesli nie czesciej, znow skarcil mnie wzrokiem :-)  Doprawdy, pierwszy raz napotykam fryzjera, ktory krytykuje nadmierne farbowanie i suszenie!

Koniec koncow obcial mnie w miare ok, zrobil warstwy, czyli layers, przerzedzil koncowki. Dlugosc niby zostala taka prawie sama, ale na podlodze doslownie walalo sie od klakow. Nie sadze, aby ich usluga byla warta stalej ceny, czyli ponad £50 u senior stylist. Zapuszczam wlosy, wiec mam spokoj na kolejne pare miesiecy. Nie lubie chodzic do fryzjera; nie lubie halasu i szumu suszarek, pozyczania szczotek i innych narzedzi, zawsze mam wrazenie, ze jest brudno...Nienawidze odpowiadac na durne pytania, typu jak mi minal dzien i czy mam plany na wieczor, zawsze wtedy mam ochote odpowiedziec, ze tak, wychodze na binge drinking i zamierzam zajsc w ciaze z 17-latkiem. Co gorsza, wiekszosc fryzjerow strzyze bez polotu i nudno. 

Wracajac do farbowania. Mam watpliwosci, czy je w ogole kontynuowac. Zbrzydl mi smrod farby i upaprane reczniki. Siwa jeszcze nie jestem, zatem moglabym sobie to wszystko odpuscic. Probowalam raz czy dwa henny i efekt byl ladny, ale bardzo krotkotrwaly, do tego ubrudzilam sie nieludzko. Slyszalam o farbach ziolowych, wygrzebalam tez z dna szuflady przywieziona wieki temu z Krakowa mieszanke przyciemniajaca z Herbapolu. Uzylam jak dotad raz, wlosy byly po niej bardzo blyszczace. Slyszalam rowniez o szamponach z henna. Szampony John Frieda czy Toni&Guy poglebiajace kolor brazowych wlosow nie robily dla mnie kompletnie nic. Aveda ma zdaje sie cos do ciemnych wlosow (Malva?), ale oni sprzedaja te swoje produkty na litry. Ciezki los!

Tu moj benchmark, co do koloru: ladny, naturalny braz, jak u Katie Holmes.





No comments:

Post a Comment