Friday 26 July 2013

Lato wszedzie...

Ostatnie takie lato w UK przydarzylo sie w roku 2006.Czesto mowie w zartach, ze wskutek dlugotrwalego braku ekspozycji na promienie sloneczne, zmutowalam w Anglika: blada, podatna na oparzenie skora, zanik melaniny...Miesiac upalow zaczal sie niestety odbijac i na skorze i na wlosach. Na szczescie zapobieganie jak i regeneracje mam w malym paluszku :)

Na twarz:


Olejek Una Brennan



Lekki krem Palmers



Wreszcie najnowszy nabytek. Tak, stalo sie, mam krem BB!


Noszenie podkladu w taki gorac nie wchodzi w gre. Jednoczesnie potrzebuje czegos, co zabiezpieczy moja twarz przez sloncem, wiatrem oraz klimatyzacja w pracy, ktora czyni szkody wieksze niz pogoda przez caly rok. Przez trwajaca 8 miesiecy zime grzalismy na maxa, teraz zas dmucha na nas z sufitu zimne, suche powietrze. W rezultacie zauwazalam znaczna utrate wilgotnosci skory i dyskomfort. To zas oznacza zmarszczki.

Oto krem BB Boots Botanics, na promocji kosztujacy kilka funtow, w odcieniu 'medium', dosyc jasnym i lekko szarawym.  Krycie male do umiarkowanego, wykonczenie 'swiecace', co za bardzo mi nie przeszkadza, bo i taki zawsze sie swiece. Nie za efekt wizualny go cenie najbardziej, a za ochrone, jaka zapewnia. Daje efekt wspaniale nawilzonej, gladkiej twarzy. Zawiera SPF 30 i wyciag z ginkgo biloba. Jestem bardzo zadowolona, zwlaszcza, ze kupilam ten krem kompletnie w ciemno. Zamierzam zaopatrzyc sie w kolejny, w ciemniejszym odcieniu, gdyz 'medium' jest za jasny na lato.

Jak sobie radzic z przesuszonymi wlosami ? Nie znam lepszego sposobu niz wtarcie na godzine przed myciem porzadnej ilosci naturalnego oleju. Moje ulubione na chwile obecna to Macadamia, Argan i oliwka Palmersa. Tydzien temu zwiedzalam wyspe Wight i jeden wietrzny dzien wystarczyl, przy przeobrazic moje wlosy w napuszone wiora. Od tamtej pory stosuje oleje codziennie i widze stopniowa poprawe. Jest z tym odrobina zachodu, lecz efekty sa warte poswiecenia. Dodatkowo oleje przyciemniaja mi odrobine wlosy, ktore pod wplywem slonca zaczely powoli wracac w kierunku blondu. 


Opalanie u mnie wchodzi w gre wylacznie przy uzyciu filtrow minimum SPF 30, najlepiej zas SPF 50. Pierwsza nasiadowka na sloncu zakonczyla sie oczywiscie oparzeniem - zapomnialam sie posmarowac. Filtr SPF 50 daje ciekawy rezultat: robie sie od razu lekko brazowa, nie zas czerwona, jak rak. Dla mnie to oznaka, ze filtr dziala, wbrew kontrowersjom wokol stabilnosci i sensu uzywania tychze produktow.

Moje ulubione SPF:


Gwoli scislosci, olejek do opalania Eveline nie chroni przed sloncem.

Po opalaniu zas (piszac 'opalanie' nie mam koniecznie na mysli lezenia plackiem, a ogolnie przebywanie na sloncu, ktorego nie sposob ostatnio uniknac) trzeba sie koniecznie schlodzic zelem aloesowym (patrz starsze posty) a nastepnie nawilzyc/natluscic.


Nowosc Vaseline -  nawilzajacy spray. Psikamy, wciaramy i gotowe, cala operacja trwa pare sekund. Lekki i w sam raz na lato. Na bardzo sucha skore raczej jednak by nie wskoral. Identyczna nuta zapachowa co w zelu aloesowym Vaseline.


Oliwka do ciala Garnier z olejami arganowym, macadamia, migdalowym i rozanym. Troszke felernie sie psika i jest 'sliska', za to ladnie pachnie i przyjemnie sie jej uzywa. Oliwki Palmersa jednak nie pobila.


Kolejne psikadlo do ciala Soap & Glory, bardziej na wieczor, gdzyz zawiera polyskujace drobinki. Pachnie typowo dla kosmetykow tej firmy, czyli sklonowanym Miss Dior Cherie. 



Moj faworyt, porownywany czasem do Nuxe. Z Nuxe nie mialam do czynienia, ten zas suchy olejek z The Body Shop uwielbiam. Pachnie bosko, wspaniale podkresla opalenizne, lekko sie mieni. Uzywam ile wlezie po porannym prysznicu, wprawia mnie w swietny nastroj przed praca :)


Mysle, ze to tyle. Gdybym wybierala sie na bezludna wyspe, prawdopodobnie zabralabym ze soba krem BB, filtr Nivea i olej arganowy, wystarczylyby mi za wszystkie powyzsze kosmetyki.

Tymczasem, zabezpieczam sie i naprawiam straty! 





Saturday 6 July 2013

D.I.Y


Co mozna wysmerfowac z brazowego cukru, miodu, platkow owsianych, oliwy i soku z cytryny ? Niejedno, a na pewno naturalny i tani scrub, czy, jak kto woli, peeling. Po obadaniu asortymentu sklepowego (na sam widok skladow w tych tubkach za £10 i wiecej mi sie odechcialo zakupow) postanowilam zajrzec do spozywczaka. Wszak wszystko to przyda mi sie w kuchni. Zmieszalam pol lyzeczki platkow, lyzeczke cukru i reszty skladnikow 'na oko'. Brazowy cukier zawiera sladowe ilosci kwasu glikolowego, cytryna rowniez swoje robi w kwestii rozjasniania i tak wykonana papka nie tylko poleruje skore i ja wygladza, ale i ladnie rozpromienia. Czego nie zuzyjemy, mozemy po prostu zjesc!

Zastanawiam sie nad zakupem prawdziwego kwasu glikolowego, moze na wczesnej jesieni i przeprowadzeniu domowego chemical peel. Na poczatek oczywiscie wchodzi w gre najnizsze stezenie, bo przeciez nie chce sobie spalic twarzy.  Pare lat temu mialam tonik Clinique, ktory systematycznie stosowany zluszczal i rozjasnial cere za sprawa kwasu salicylowego, mialam tez podobny tonik Avene, juz nie tak dobry. Jedno jest pewne: przebarwienia, pieprzyki, blizny po wyciskanych pryszczach, wszystko to musi odejsc! One way, or another...